Forum dyskusyjne miłośników serialu "BrzydULA"
Nie jesteś zalogowany.
brzydulomaniaczka napisał:
Może. I wyszło na to, że to jego wina... Pewnie taka była koncepcja, a ja mam tendecję do czepiania się koncepcji. Trudno. Ale mi ta końcówka nie pasuje.
crissy napisał:
brzydulomaniaczka napisał:
Błagam cię... Skasuj tę koncówkę po liście, bo ona psuje całe wrażenie! Zrób to dla mnie, proszę cię!
No, coś w tym jest. A może tak miało być? Takie prozaiczne i mało emocjonalnie słowa, po takim podniosłym i wzruszającym liście.
To miało być takie wyjaśnienie tego wszystkiego co się zdarzyło i dlaczego był tak bardzo załamany po utracie Uli. Nikt go nie oskarżał, że wypadek był jego winą. On sam był na siebie zły, że namówił ją na ten wyjazd.
Gdy to pisałam to założyłam sobie taką jakby klamrę. Czasami jak ogląda się filmy to na początku lektor mówi kilka słów, które wprowadzają do akcji, a na samym końcu jakby taki wyjaśnienie. Takie było, moje założenie, widać niezbyt trafnie wyszło no cóż, muszę nad sobą jeszcze popracować
Dziękuje za uwagi, wszystko sobie biorę do serca:P Hm... być może stworze sobie taką listę na co powinnam uważać jak piszę To powinno pomóc
Ostatnio edytowany przez Apollina (2009-11-29 18:55:41)
Offline
Aaa... Że niby klamra? No to chyba że tak. W takim razie ta końcowa ci się nie udała.
Offline
brzydulomaniaczka napisał:
Aaa... Że niby klamra? No to chyba że tak. W takim razie ta końcowa ci się nie udała.
Coś mi w tym nie smakowało i przyznam się bez bicia, że list przyszedł łatwo, a końcówka szła opornie
Tli mi się pomysł na coś nowego, być może jeszcze w tym tygodniu się pojawi
Offline
Apollina, zastrzelę Cię! Popłakałam się prawie... Strasznie to było smutne, czytać list dziecka, które nie zdaje sobie sprawy z tego, co się stało z jego mamą...
Offline
Apollina napisał:
Boję się, że już do nas nie przyjdziesz i, że kiedyś zapomnę jaka byłaś. Nie chcę zapomnieć! Jesteś moją mamusią, nie chce żadnej innej.
Tatuś obiecywał mi, że nie będę mieć żadnej innej mamusi i, że gdy będzie ciepło to pójdziemy do Ciebie i wręczymy Ci bukiet kwiatów – tulipanów, bo to Twoje ulubione. Przytulisz mnie wtedy?
(...)
Przez chwilę byłam zła na tego Pana Boga co to Cię zaprosił do tego swojego świata, ale potem doszłam do wniosku, że i on musi poznać moją mamusię, bo przecież babcia zawsze powtarzała, że należy się dzielić. Jednak…Czy mogłabyś mu powiedzieć, że chciałabym, aby już mi Cię oddał? Bo to nie ładnie na tak długi czas pożyczać cudzą mamusię.
(...)
Jeżeli będzie trzeba to mogę napisać do tego Pana Boga list z prośbą o zwrócenie Cię nam z powrotem. Chciałabym, żeby tatuś był szczęśliwy, bo przecież mówiłaś, że ładnie mu z tym łobuzerskim uśmiechem na ustach. Zabrałaś go ze sobą, żeby o nas pamiętać? Jeśli tak to przyjedź do nas z nim, żeby tatuś mógł go ubrać na święta.
Kocham Cię mamusiu,
Amelia Dobrzańska
Apollina... łzy mi w oczach stanęły, jak czytałam te fragmenty. Cudne, śliczne, fantastyczne i w ogóle
Offline
Mam łzy w oczach...
To opowiadanie jest pełne takiej dziecięcej delikatności...
Ten fragment był dla mnie najpiękniejszy. Powoli zapomina jak wyglądała jej mamusia...
Ale pamięta jak bawili się razem, wtedy się bała, ale teraz już wie, że nie ma czego...
Cudowne.
Apollina napisał:
Tata mówił, że jesteś w lepszym świecie. Chciałabym, żebyś wróciła. Tęsknie za Tobą i tata pewnie też. Gdybyś wróciła… to byłyby prawdziwe święta. Takie jak w zeszłym roku, gdy całą trójką wybraliśmy się na sanki. Pamiętasz? Turlaliście się z tatą po śniegu jak małe dzieci, a potem tatuś chwycił mnie za nóżkę i sturlał się ze mną z takiej dużej górki.
Krzyczałam wtedy tak głośno jak nigdy. Teraz już bym wiedziała, że nie ma się czego bać.
Brakuję mi Ciebie. Nie mogę przypomnieć sobie, mamusiu, czy Twoje oczy były ciemnoniebieskie czy też takie jasne, krystaliczne. Boję się, że już do nas nie przyjdziesz i, że kiedyś zapomnę jaka byłaś. Nie chcę zapomnieć! Jesteś moją mamusią, nie chce żadnej innej.
Offline
Podtrzymując temat, wyszło to coś poniżej. Pomysł zrodził się, gdy umierałam stojąc w ogromnej kolejce do kasy
Mam nadzieję, że się spodoba, dziękuję za wszystkie miłe opinie i sugestie do poprzednich miniaturek - jesteście jedyni w swoim rodzaju
Odsunęła firankę i uśmiechnęła się na widok małego chłopca, nieumiejętnie kozłującego piłkę do kosza na niewielkim boisku.
Włosy na czubku głowy niesfornie mu sterczały. Ubrany był w swoją ulubioną niebieską bluzę, która ładnie współgrała z jego oczami. Było w nim coś uroczego i Helena wiele razy mówiła, że jest bardziej podobny do niej niż do Marka, ale ten łobuzerski uśmiech i błysk w oku, odziedziczył po ojcu.
Obserwowała jak próbował rzucić piłkę do kosza. Stanowiła mniej niż połowę jego ciała, ale za pewne była o wiele cięższa, każda próba rzutu, kończyła się na tym, że piłka unosiła się niezbyt wysoko, a potem uparcie spadała na ziemię.
Za każdym razem, gdy tak się działo na twarzy chłopca pojawiał się grymas niezadowolenia. Uparcie jednak rzucał dalej, próbując coraz to nowych ustawień i pozycji. W końcu zdenerwowany rzucił piłkę z całej siły, a to uniosła się wyżej niż zazwyczaj i zwaliła go z nóg, upadając tym razem prosto na niego.
Ula zachichotała cicho, przypatrując się jak synek, próbuje podnieść się z betonu. Otrzepał włosy charakterystycznym dla Marka ruchem.
Ostatnio zauważyła, że mimo iż charakter odziedziczył po niej to chłopiec naśladuje swojego tatę. Był dla niego autorytetem i jego ukochanym tatusiem.
Marek podszedł cicho i oparł brodę na jej ramieniu, przytulając ją mocno.
- Nasz mały aniołek… - szepnął cicho.
Ula westchnęła.
- Jest uparty, jeszcze sobie coś zrobi. Będzie cały poobijany.
- Daj spokój, kochanie. Wyrośnie na prawdziwego mężczyznę, trochę treningu mu nie zaszkodzi. – odpowiedział Marek, podchodząc bliżej, by uważniej przyjrzeć się grze syna.
Dobrzańska spojrzała na męża. Ostatnio miał coraz mnie czasu dla rodziny. Praca nieustannie przeplatała ich życie rodzinne i już dawno się z tym pogodziła.
- Byłabym spokojniejsza gdybyś jednak z nim zagrał. Dobrze wiesz, że on właśnie marzy o takiej męskiej grze. Jesteś dla niego autorytetem, kochanie. – pocałowała go w usta.
Marek chciał przedłużyć pocałunek, ale dostało mu się mokrą ściereczką po torsie.
- Za co to?
Uśmiechnęła się.
- Wrócimy do tego tematu wieczorem. Idź i go zmęcz, może wtedy szybciej uśnie.
Marek pogroził jej palcem i szedł na dół.
Ula wróciła do zmywania naczyń, a chwilę później, kątem oka widziała, jak Marek uczy małego rzucać piłkę do kosza. Pomagał mu poprawnie ustawiać dłonie na piłce i coś mu tłumaczył, żywo gestykulując.
Marek spełniał się w roli ojca, tak dobrze, że chyba sam nigdy by nie przypuszczał, że to może być tak proste, chociaż czasami dawało w kość.
Przypomniała sobie jego obawy, gdy dowiedział się, że zostanie ojcem.
To było dokładne dwa miesiące po ślubie. W Polsce panowała mroźna zima, do której nie mogli się przyzwyczaić po urlopie w Australii. Wrócili szczęśliwi i jeszcze bardziej zakochani, jeśli było to w ogóle możliwe. Od razu zostali porwani w wir pracy i czasami nawet nie mieli czasu na przelotny pocałunek. Lunch jadali osobno, albo na spotkaniach biznesowych. Wiele razy zarywali noce, aby wszystko uporządkować, bo w dokumentach panował istny bałagan, którego nikt nie potrafił okiełzać. I tak minął pierwszy miesiąc, a zaraz po nim minął drugi. I wtedy coś zaczęło się dziać. Ula o wiele szybciej się męczyła, apetyt jej zniknął i Marek coraz bardziej zmartwiony przyglądał się jak jego żona marnieje w oczach. Myślał, że to zamartwianie się losami firmy tak na nią działa. Ilekroć ona mówiła mu, że to nie praca ma na nią taki wpływ to on jej nie wierzył. Kazał jej wziąć kilka dni wolnego, żeby odpoczęła.
I wtedy, aby upewnić się, czy jej przypuszczenia są prawdziwe wybrała się do lekarza. Nie wspomniała nic Markowi, bo nie miała pojęcia jak mu to powiedzieć. Nie rozmawiali o dzieciach, przynajmniej nie w kontekście najbliższej przyszłości. Oboje chcieli kiedyś stworzyć prawdziwą rodzinę, ale niczego nie planowali.
Gdy jej przypuszczenia się potwierdziły, cały tydzień spędziła się na głowieniu, jakby mu o tym powiedzieć. W końcu zdobyła się na rozmowę.
Leżała w wannie pełnej piany, kiedy usłyszała, jak ktoś otwiera drzwi do domu.
- Marek? – zawołała, choć wiedziała, że to on.
Odpowiedziało jej ciche „uhm” i Dobrzański pojawił się w drzwiach łazienki. Wyglądał na zmęczonego, ale uśmiechnął się na jej widok i usiadł na brzegu wanny, uprzednio całując ją w czoło.
- To był ciężki dzień. Wyobraź sobie, że Paulina robi wszystko, żebyśmy tylko nie zrobili tego pokazu w terminie. Mamy problemy z dodatkami, wiesz jak jest. Masa pomysłów i…
- Marek… - uciszyła go – Musimy porozmawiać…
Spojrzał na nią przestraszony. Ostatnio nie wyglądała najlepiej, a dzisiaj oczy miała wyjątkowo podkrążone.
- Czy coś się stało, kochanie?
Warga Uli zadrżała.
- Jest coś za co mógłbyś być na mnie zły?
Zaśmiał się.
- Głuptasie, oczywiście, że nie. – zrobił pauzę – No chyba, że zrobiłabyś ze mnie zbyt wcześniej tatę.
Uśmiechając się szeroko był świadkiem tego, jak uśmiech na twarzy Uli znikał.
- Powiedziałem coś nie tak?
Potrząsnęła głową.
- Nie, wszystko w porządku.
Wzięła z półki ręcznik i owinęła się nim. Widział, że była zdenerwowana. Chwycił ją za rękę, ale wyrwała się.
- Ula, co się stało?
Spojrzała na niego zaszklonymi oczami.
- Jestem w ciąży…
I wtedy stanął jak wryty, a ona wybiegła z łazienki, zamykając za sobą drzwi sypialni. Dopiero teraz dotarło do niego, jaką gafę popełnił. Uderzył się otwartą dłonią w czoło. I co miał teraz zrobić? Iść do niej czy odczekać trochę? Jeśli pójdzie teraz, to czy nie zastanie jej w stanie histerii, a gdy przyjdzie później to będzie na niego zła, że tak długo musiał myśleć jaki charakter ma dla niego ta wiadomość, wesoły czy przygnębiający.
Wypuścił wodę z wanny i poszedł z nią porozmawiać.
Zapukał nieśmiało do drzwi i przycisnął klamkę. Drzwi ustąpiły, więc wszedł do środka.
- Ula, kochanie, to był żart. Ja nie wiedziałem… nie miałem pojęcia… Chce, żebyś wiedziała, że cię kocham i będę kochać to dziecko, bo jest nasze i będzie tworzyć z nami rodzinę. Nie chcę, żebyś była smutna. Powinnaś się cieszyć, zostaniesz mamą, kochanie. Najlepszą, jaką tylko znał świat.
Pocałował ją w usta, a po jej policzkach popłynęły pierwsze łzy szczęścia.
- Mamo! Mamo! – rozległ się wesoły krzyk chłopca. – Ograłem tatę! I wcale nie dawał mi forów, to była prawdziwa męska gra.
Marek uśmiechał się wesoło. Mały był cały spocony i oddychał ciężko. Uli przeszło przez głowę, że jej mąż się postarał. Zmęczył go tak bardzo, że chłopiec ledwo stał na nogach. Podała mu szklankę wody i kazała obojgu iść się umyć i ubrać w coś, w czym będą wyglądać jak ludzie, a nie chłopi, którzy pracowali ciężko na roli.
Oczy chłopca błyszczały tego dnia bardziej niż zwykle. Spoglądał na tatę dumnymi oczami. Dorastał w domu pełnym miłości i troski. Jego mama była najukochańsza ze wszystkich, bo potrafiła zrobić jego ulubione naleśniki i koktajl truskawkowy, jednak i tak tata był fajniejszy od mamy, bo umiał grać w kosza. Zabierał go na mecze i obiecał, że gdy tylko będzie większy zabierze go na tenisa. Miał piękny samochód i prowadził wielką firmę, która była oszklona. Czasami przebywał tam, rysując w gabinecie Pshemko, albo bawiąc się małymi samochodami taty i rowerkiem wujka Seby.
Gdy będzie dorosły to on też będzie kiedyś prezesem tej firmy. On, Maksymilian Dobrzański…
Offline
Jejuniu... Jakie to jest wzruszające. Cudne. Piękne. Wybacz, jutro napiszę coś więcej, bo już późno.
Offline
Ojej...Ale to urocze! Naprawdę
Czasami przebywał tam, rysując w gabinecie Pshemko, albo bawiąc się małymi samochodami taty i rowerkiem wujka Seby.
Ojej...Aż łza w oku się zakręciła! Mały słodki Mareczek <333
Gdy będzie dorosły to on też będzie kiedyś prezesem tej firmy. On, Maksymilian Dobrzański…
To też jest MEGA sweet Aczkolwiek nie podoba mi się imię
Maksymilian Skalski
Piękne!
Nadrobiłam szybko pozostałe
W skrócie- W ostatnim czasie zauwazyłam wielu naszych pisarzy podejmuje się ukazania jak wyglądają romanse Marka od strony Pauli. I jak to przeczytałam to jest mi jej szkoda. Liczę, że znajdą jej jakiegoś faceta jednak Powtórzę-Jestem pod wrażeniem także
Ten list 7latki BOSKI! Byłam pewna, że to mała Ula go napisała xD
Jak doczytałam to aaaaaaaaaaaaaaaaaa
Pięknie piszesz Jeszcze trochę i będziem się domagać pomidorków
Ostatnio edytowany przez kasia120888 (2009-12-03 08:58:10)
Offline
Apollina napisał:
Starałam się, ale chyba nie wyszło tak jak chciałam.
Dziękuję za wszystkie opinieOstatnio mam słabość do miniaturek
Przez chwilę byłam zła na tego Pana Boga co to Cię zaprosił do tego swojego świata, ale potem doszłam do wniosku, że i on musi poznać moją mamusię, bo przecież babcia zawsze powtarzała, że należy się dzielić. Jednak…Czy mogłabyś mu powiedzieć, że chciałabym, aby już mi Cię oddał? Bo to nie ładnie na tak długi czas pożyczać cudzą mamusię.
Śliczne to jest, taki smutne:( i 1 o Pauli genialne.
Offline